czwartek, 17 grudnia 2015

Jak zrobić oliwę smakową w domu? DIY

Jeśli poszukujecie inspiracji na drobny, własnoręcznie wykonany upominek to aromatyczna oliwa świetnie się do tego nadaje. Pomysł jest bardzo prosty, wykonanie zajmuje maksymalnie 5 minut a efekt - zobaczcie sami ;)



Co będzie nam potrzebne?
  • Butelka na oliwę z zakrętką, powinna być z ciemnego szkła, ze względu na właściwości oliwy,
  • Dobrej jakości oliwy z oliwek, najlepiej extra virgin - ma kolor zielony, te gorszej jakości są bardziej żółte,
  • Przyprawy wg uznania - ja polecam rozmaryn, ostrą papryczkę chili i kolorowy pieprz,
  • Serwetka, sznurek do ozdoby,
  • Etykietka do spersonalizowania prezentu.

Sposób wykonania:

1. Najpierw musimy przygotować butelkę. Wykorzystałam butelkę 250 ml, która miałam w domu po innym oleju (wykorzystałam go do włosów - o tym może napiszę innym razem), bardzo dokładnie ją wyszorowałam, wyparzyłam i wysuszyłam, żeby w środku nie pozostała ani kropla wilgoci. Jeśli nie macie takiej do dyspozycji można poszukać w sklepach, na pewno są dostępne na allegro takie z dozownikiem za kilka złotych za sztukę (albo takie bardziej ozdobne za kilkanaście). Butelkę warto przygotować sobie dzień wcześniej, żeby zdążyła dokładnie wyschnąć - jak wspomniałam wcześniej nie może w niej zostać nawet kropelka wilgoci!

2. Do butelki wkładamy przyprawy - ja użyłam papryczek chili, ziaren kolorowego pieprzu oraz suszonego rozmarynu. Jeśli używacie świeżych przypraw, jak papryczki czy ząbki czosnku, sprawdźcie dokładnie czy nie ma na nich śladu wilgoci czy pleśni, w przeciwnym razie zupełnie się nie nadają do użycia, gdyż zepsują oliwę. W zestawieniu przypraw, których można użyć panuje pełna dowolność.Wybór dostosujmy do preferencji smakowych obdarowanego.

3. Do butelki z przyprawami wlewamy oliwę w takiej ilości, aby zawartość butelki była całkowicie zanurzona, najlepiej 1 cm powyżej powierzchni przypraw, szczelnie zakręcamy.

4. Butelkę ozdabiamy - ja owinęłam zakrętkę serwetką i zawiązałam sznurkiem a na froncie nakleiłam etykietkę przygotowaną przez M.

5. Gotową oliwę odstawiamy w ciemne i chłodne miejsce, pamiętając aby co kilka dni ją wstrząsnąć.

6. Gotowe!


Oliwa nabiera aromatu już po kilku dniach, optymalnie po 2 tygodniach od przygotowania, dlatego warto ją zrobić z wyprzedzeniem, jeśli planujemy ją komuś wręczyć.

Koszt:
  1. Oliwa z oliwek, w zależności od półki cenowej 5-15 zł
  2. Chilli - 2 zł
  3. Przyprawy pieprz i estragon - około 3 zł.
  4. Butelka na oliwę - 5 - 50 zł 


Jak widzicie wychodzi maksymalnie 20 zł przy założeniu, że wszystkie składniki musimy kupić i decydujemy się na droga oliwę. Jeśli macie oliwę i jakiekolwiek przyprawy w domu, możecie ich użyć minimalizując koszty praktycznie do zera.

Poniżej przedstawiam kilka kombinacji smakowych, które warto wypróbować:



  • 4-5 obranych ząbków czosnku + bazylia + zioła prowansalskie
  • Gałązki świeżego rozmarynu i tymianku
  • Suszone pomidory, ser feta pokrojony w kosteczkę, liście bazylii
  • Ziarenka kolorowego pieprzu, cytryna



  • Jeśli masz ochotę na więcej to zapoznaj się z innymi pomysłami:




    życzę owocnej pracy!


    wtorek, 15 grudnia 2015

    Dziadki polecają serial cz. V - "The Knick"

    Opisywałem do tej pory seriale, które na swoim koncie mają po kilka sezonów. Ten jest "świeży". Właśnie trwa 2 sezon, do którego się przymierzamy.
    Pierwszy zrobił na nas bardzo dobre wrażenie.
    Jest wiele seriali medycznych m.in. Chirurdzy i House z tych bardziej znanych (czy też Szpital, Na dobre i na złe i inne polskie super produkcje :P). Ten wyróżnia się na ich tle "oryginalnością", ponieważ akcja dzieje się na początku XX wieku.

    Opis serialu na portalu filmweb:



    Odsysanie krwi na korbkę

    To jedna z pierwszych rzeczy, która zrobiła na mnie wrażenie w tym serialu. Odbywa się operacja a tam lekarz asystujący z odsysaczem na korbkę. Uświadamia to od razu, jaki olbrzymi postęp dokonał się na przestrzeni wieku. Wszystkie sceny operacji robią wrażenie. Sama historia jest tak opowiedziana, by zapoznać nas - widzów z procesem "odkrywania" tego, co w dzisiejszych czasach jest czymś normalnym. Kto by pomyślał, że jeszcze 100 lat temu nie potrafili robić cięcia cesarskiego i pacjentki umierały na stole...

    Co zachęca nas do oglądania kolejnych sezonów:

    1. Historia medycyny. Jak już wspomniałem serial pokazuje nam jak dokonywano niektórych "przełomowych" odkryć w medycynie. To co dla nas dzisiaj jest rzeczywistością kiedyś było tylko w sferze marzeń i fantazji. Co będzie za kolejne 100 lat?

    2. Inne podejście do seriali medycznych. Lubimy seriale medyczne, ale zawsze w pewnym momencie wkradała się w nich nuda. I tak zarówno Chirurgów i House'a nie udało nam się doglądać. Jak na razie ten zapowiada się najlepiej z wszystkich.

    3. Scenografia i stylizacje. Bardzo dobrze przygotowana, oddająca klimat tamtej epoki. Pierwsze karetki pogotowia - mega! Szpitale, w których dopiero montuje się świeżo odkrytą elektryczność pokazują jak ciężko było jeszcze sto lat wstecz. Na uznanie zasługują również stroje przygotowane specjalnie pod tą produkcję. Mi się najbardziej podobają buty dr Thackery'ego :D

    4. Bardzo realistyczna postać pierwszoplanowa. Dr John W. Thackery to genialny lekarz, odkrywca, przywódca. Zarazem jest osobą z problemami, uzależnioną od kokainy i opium. Clive Owen, którego twarz była mi znana, ale gra aktorska nic mi nie mówiła, bardzo dobrze wcielił się w rolę, którą gra.

    5. Kontrowersyjne decyzje bohaterów - podejmują ryzykowne decyzje odnośnie leczenia, aby  za wszelką cenę dokonać nowych odkryć. Niestety bardzo często metoda "prób i błędów" kończy się śmiercią pacjentów...

    6. Zmagania jednego z lekarzy - wybitnego czarnoskórego chirurga z wszechobecnym rasizmem, jego walka o uznanie i stopniowe przekonywanie współpracowników, że kompetencje są ważniejsze niż kolor skóry.

    Jeżeli jesteście "fanami" seriali medycznych to jest to zdecydowanie pozycja, z którą musicie się zapoznać :)

    Inne opisywane przez nas seriale:
    Gra o tron
    House of Cards
    Suits
    Dexter

    niedziela, 13 grudnia 2015

    Lista prezentów dla noworodka

    Dzidziuś się rodzi - co ze sobą zabrać z pierwszą wizytą?



    Dobry polski zwyczaj mówi, by w odwiedziny noworodka wybrać się z tak zwaną "nowiecką". Jest to tradycja polegająca na tym, że przychodząc poznać małego dzidziusia przynosi się mu prezenty. Jednak jak się często okazuje, rodzina lub znajomi zupełnie nie mają pojęcia co kupić, co może okazać się przydatne a co jest totalnie bezużyteczne. W związku z tym kupują popularne rzeczy, jak pieluszki, ubranka czy zabawki, co nie zawsze okazuje się trafionym pomysłem. Jeszcze gorzej, gdy w odwiedziny zabiera się ze sobą 2 metrowe misie a rodzice mieszkają w "ograniczonej przestrzeni". Prawdziwy problem pojawi się zwłaszcza wtedy, gdy maluszek dostanie kilka takich pluszaków...

    Czy pytać rodziców co kupić?



    Mało kto pokusi się o zapytanie młodych rodziców o ich preferencje odnośnie prezentów, a nawet jeśli tak się zdarzy, to często słychać odpowiedź typu "nic nie musicie kupować" albo "kupcie jakiś drobiazg". Wynika to z tego, że wstydzimy się prosić, a propozycja konkretnego prezentu może być odebrana jako niegrzeczna.
    Wiadomo, że kosztów związanych z przygotowaniem do narodzin dziecka jest sporo, dlaczego by zatem nie pozwolić się odciążyć w tym zakresie gościom, którzy i tak wydadzą na coś pieniądze, bo przecież nie przyjdą "z pustymi rękami".

    Co polecamy?

    Przygotowując wyprawkę dla naszego maluszka wpadliśmy na pomysł stworzenia listy prezentów, która miałaby ułatwić znajomym i rodzinie decyzję czym obdarować noworodka. Są to rzeczy, które i tak planowaliśmy kupić, a nie są niezbędnie potrzebne w pierwszych kilku dniach po narodzinach, więc spokojnie można z nimi poczekać do odwiedzin. Listę przygotowaliśmy jakoś w 6 miesiącu ciąży i rozesłaliśmy ją mailowo do zainteresowanych osób, żeby miały dużo czasu na zastanowienie się, co wybrać. Poprosiliśmy także o informacje zwrotną po dokonaniu wyboru, żebyśmy mieli kontrolę nad tym, czy nic się nie zdubluje (hmmm, może to mieć związek z tym, że lubię mieć wszystko pod kontrolą :). Obok produktów umieściliśmy orientacyjny zakres cen, aby ułatwić wybór bez potrzeby zapoznawania się z każda rzeczą osobno i przeszukiwaniu dziesiątek stron internetowych.

    Nasza lista:

    1. Kocyk minky  40-60 zł np. taki Kocyk

    2. Pościel do wózka (też najlepiej minky) 50-100 zł

    3. Śpiworek do spania 40-60 zł

    4. Ręcznik z kapturkiem 30-50 zł

    5. Termometr elektroniczny bezdotykowy 100-120 zł

    6. Poduszka rogal do karmienia (mała) 30-50 zł

    7. Otulacz woombie 3-6,5 kg 120-150 zł

    8. Szumiś Whisbear 120 zł

    9. Żyrafka Sophie 50-70 zł

    10. Leżaczek bujaczek ok. 100 zł, wybraliśmy Caretero astral

    11. Lampka nocna z projektorem (i ew. pozytywką) np. b-kids, duux, cloud b, 70-150 zł, ewentualnie cotton ball lights, które można zrobić samemu - patrz tutaj.

    12. Niania elektroniczna 100-250 zł

    13. Detektor płaczu Whycry ok 120-200 zł

    Z tych pomysłów możecie skorzystać, kiedy nie wiecie co kupić Maluszkowi, a nie chcecie dawać kolejnego oblatanego prezentu. Co więcej my zaznaczyliśmy przy niektórych produktach, że spokojnie mogą być używane. 


    Inne ciekawe pomysły:

    1. Sesja fotograficzna dla noworodka.

    2. Pierwszy odlew stópki, rączki.

    3. Karuzela nad łóżeczko.

    4. Wózek.

    5. Łóżeczko.

    6. Fotelik samochodowy.

    7. Grzechotki. 

    8. Gryzaki.

    9. Mata edukacyjna.

    10. Proszek do prania ubranek dziecięcych.

    11. Komoda do przewijania/wanienka.

    12. Pamiętnik maluszka.

    13. Zabawki interaktywne - zamiast pluszowych misi.

    14. Nosidełko/chusta.

    Co myślicie o takiej liście? Czy może okazać się przydatna? Coś byście do niej dodali/ zmienili? Zachęcam do pozostawienia uwag w komentarzu.

    P.S. M wspomina o PS4 dla taty o ile nie posiada :)

    sobota, 12 grudnia 2015

    Peeling cukrowy domowej roboty

    W poprzednim poście przedstawiłam 4 pomysły na własnoręczne wykonane prezentów bożonarodzeniowych, jeśli chcesz go przeczytać kliknij tutaj. Dzisiaj zamieszczam tutorial, jak przygotować jeden z nich.

    Peeling cukrowy



    To bardzo prosty i tani sposób na sprawienie komuś przyjemności. Do przygotowania potrzebujemy:

    • słoiczek, im szczelniej zakręcamy tym lepiej - chodzi o zatrzymanie aromatu. Najlepszy będzie taki z uszczelką typu wek jak do przetworów. Ja użyłam słoiczka zakupionego w Pepco za 1,99 zł.
    • cukier kryształ - ilość zależna od wielkości słoika. Koszt ok 0,50 zł na słoik.
    • oliwa z oliwek, olej z migdałów lub inny, który mamy pod ręka o niezbyt intensywnym zapachu.
    • dodatki zapachowe typu olejki eteryczne, olejki spożywcze, przyprawy, suszone płatki kwiatów.
    • ewentualnie barwniki, np. niewielka ilość barwnika spożywczego, rozdrobnionego cienia do powiek albo brokat.


    Wykonanie:

    1. Porządnie wymyć i wysuszyć słoiczki.



    2. Do miseczki nasypać cukier. Odmierzyłam najpierw potrzebną ilość wsypując suchy cukier do słoików (zrobiłam 2 peelingi) prawie do pełna, zostawiając niewielki margines na dodatki i biorąc pod uwagę, że cukier się "rozpulchni".

    3. Dodać olej. Ja dozowałam po trochu i na oko, cały czas mieszając aż do uzyskania konsystencji mokrego piasku. Trzeba uważać aby nie dodać za dużo, żeby cukier się nie rozpuścił, w razie takiej sytuacji ratujemy peeling szybciutko dodając więcej cukru.

    4. Dodać wybrane dodatki zapachowe. Ze względu na okres zimowy wybrałam wanilię i cynamon. W celu uzyskania zapachu wanilii użyłam cukru wanilinowego, którego do całości peelingu wsypałam niecałą paczkę- zapach nie był zbyt intensywny jednak wyczuwalny. W celu mocniejszego efektu proponuję dodać olejku aromatycznego. Następnie peeling rozdzieliłam do osobnych miseczek na dwie części i do jednej z nich dodałam cynamon, który dodatkowo zabarwił cukier.

    5. Przesypać peeling do słoiczka. Z racji tego, że mój peeling był dwukolorowy rozmieściłam go warstwowo, żeby uzyskać ciekawszy efekt.

    6. Zamknąć słoiczek.

    7. Ozdobić

    8. Gotowe!

    Prawda, że proste?

    Na nakrętkę nałożyłam serwetkę i zawiązałam sznurkiem. M przygotował etykietki w wordzie, które po wydrukowaniu przykleiłam taśmą dwustronną.

    Całkowity koszt:
    • 2 słoiki -3,98zł
    • Cukier- może ze 2 szklanki czyli jakieś 1 zł
    • Oliwa - kilka łyżek, przyjmijmy 1 zł
    • Torebka cukru wanilinowgo-50 gr
    • Cynamon - kilka gram, max. 50 gr


    Czyli wychodzi maksymalnie 7 zł za 2 słoiczki peelingu, a jeśli macie ładne słoiczki w domu i obejdzie się bez kupna to koszt wyniesie 3 zł. 



    piątek, 11 grudnia 2015

    Zapachowe mydełka handmade

    Przedstawiam sposób wykonania kolejnego pomysłu, który wykorzystaliśmy w tym roku do przygotowania prezentów pod choinkę (lista inspiracji tutaj). Tym razem opiszę nasza przygodę z przetapianiem mydełek.
    Na samodzielne robienie mydła, wykorzystując tłuszcz i ług bym się nie zdecydowała w domowych warunkach, dlatego wykorzystałam prostszą metodę z użyciem gotowego mydła. Pierwszy raz z tym sposobem spotkałam się jakieś 10 lat temu na warsztatach na slot art festival i bardzo mi się to spodobało. Po powrocie z festiwalu kilka razy zrobiłam sobie takie mydełka i na tym się skończyło, a teraz sobie przypomniałam jakie to fajne;) 






     Czego potrzebujemy:
    • 2 szare mydła, ja kupiłam 100 % naturalne za 0,99 zł.
    • Dodatki zapachowe i peelingujace - można dodać prawie wszystko co nam przychodzi do głowy: płatki owsiane, otręby, kawa, herbata, przyprawy, skórka otarta z owoców, suszone płatki kwiatów, olejki zapachowe, wiórki kokosowe.
    • Kilka łyżek oliwy z oliwek, oleju ze słodkich migdałów, arganowego czy kokosowego.
    • Wrzątek.
    • Foremki do wylewania mydła, np. Silikonowe do mufinek, kubeczki plastikowe.


    Sposób wykonania:

    1. Na tarce o grubych oczkach ścieramy mydła i przesypujemy do garnuszka.

    2. Ustawiamy w kąpieli wodnej (dłuższa wersja) lub na małym palniku i podgrzewamy.

    3. Do wiórków mydlanych dodajemy 2-3 łyżki wybranego oleju, w razie potrzeby można nieco więcej.

    4. Dodajemy stopniowo wrzątku i dość często mieszamy, nie bójmy się dodawać więcej - masa jest wtedy "łatwiejsza w obróbce".

    5. Kiedy masa się rozpuści (mogą zostać niewielkie grudki) w stopniu umożliwiającym przelewanie/ formowanie, wsypujemy dodatki. Tu mamy pełną dowolność i wszystko zależy od naszej kreatywności. Ja podzieliłam ja na 3 części:

    • do jednej dodałam płatki owsiane, olejek pomarańczowy a na dnie foremki ułożyłam goździki,
    • do drugiej dodałam zmieloną kawę, na dnie foremki ułożyłam ziarenka kawy,
    • do trzeciej dodałam cynamon i płatki migdałów.
    6. Foremki smarujemy olejem lub wazeliną i przekładamy gotową masę mydlaną, zostawiamy do stężenia i wysuszenia. Może to trwać do 24 godzin, w zależności od ilości zużytej wody. Potem wyciągamy z foremek, zostawiamy do całkowitego wysuszenia i gotowe.

    7. Pakujemy.

    8. Dajemy w prezencie ;)

    Z 2 szarych mydeł po 100 gr wyszło mi 11 zapachowych mydełek. Pachną świetnie i miałabym ochotę je zjeść;) jestem przekonana, że taki prezent zostanie doceniony.



    Całkowity koszt:
    mydła - 2 zł
    Dodatki - max 2 zł
    Czas wykonania - około 2 godziny ( mydło w kąpieli dość długo się roztapiało, dlatego radzę użyć garnuszka o grubym dnie i podgrzewać bezpośrednio na małym ogniu).



    Miłej zabawy!

    Jak już tu jesteś zobacz też:
    Peeling cukrowy domowej roboty



    czwartek, 10 grudnia 2015

    4 pomysły na prezenty świąteczne domowej roboty - DIY


    Święta zbliżają się wielkimi krokami, najwyższy czas pomyśleć nad prezentami pod choinkę dla najbliższych. Bardzo zachęcam do przygotowania tych upominków osobiście. Takie ręcznie wykonane prezenty mają w sobie urok i z pewnością ucieszą obdarowane osoby.
    Wykonanie prezentów handmade wymaga nieraz więcej czasu i zaangażowania, niż kupno gotowych, jednak jestem przekonana, że trud włożony w pracę zostanie doceniony, a prezenty na długo zapamiętane.
    Upominki domowej roboty mają jeszcze jedną istotna zaletę - są stosunkowo tanie. Wiele z materiałów potrzebnych do ich wykonania znajdziemy w domu, kilka trzeba dokupić, ale jeśli nie decydujemy się na masową produkcję to naprawdę koszty zamkną się zazwyczaj w kilku-kilkunastu złotych. Jedyne czego potrzebujemy to pomysł i zapał do pracy. Jeśli więc stoicie przed dylematem co kupić, czy kolejny krawat, zestaw skarpetek lub drogeryjny krem, zastanówcie się nad alternatywą, którą tu proponuję.

    Poniżej przedstawiam listę prezentów, które my w tym roku przygotowujemy dla naszej rodziny i znajomych.

    1. Peeling cukrowy waniliowo-cynamonowy.



    Kosmetyk uniwersalny, bardzo prosty w przygotowaniu. Wybrałam zapach waniliowy oraz cynamonowy, gdyż łatwo je uzyskać przy pomocy naturalnych składników i pasuje do pory roku. 5 minut roboty, ładne opakowanie i mamy super prezent, w sam raz dla przyjaciółki, mamy, babci.

    2. Zapachowe mydełka



    Mydełka wykonane po przetopieniu szarego naturalnego mydła przy użyciu naturalnych dodatków, który każdy ma w swojej kuchni. Pachną obłędnie! I z pewnością pozwolą wprowadzić kojący klimat podczas kąpieli. Tak jak w przypadku peelingu cukrowego - ładne opakowanie dodaje im uroku.

    3. Smakowa oliwa z oliwek



    Żeby nie było, że tylko "babskie" prezenty robimy, znalazł się też pomysł dla amatora gotowania. Wykorzystałam butelkę po oleju, papryczkę chili i przyprawy. To będzie bardzo aromatyczna wersja oliwy na ostro.

    4. Kule cotton ball lights



    Dekoracja ze świecących kul cieszy się ostatnio bardzo duża popularnością. Zdecydowanie najbardziej kosztowna, wymagająca i czasochłonna propozycja, ale warto! Opis przygotowania takich kul znajdziecie w innym moim poście - Cotton ball lights - DIY

    W najbliższym czasie przygotuję też opisy krok po kroku jak zrobić takie prezenty. Mam nadzieję, że kogoś zainspirowałam i przekonałam, że ręcznie robione prezenty mogą być tanie, praktyczne i fajne.

    poniedziałek, 7 grudnia 2015

    Dziadki polecają serial cz. IV - "Gra o tron"

    Z serialem wiąże się ciekawa historia. Zacząłem go oglądać sam, bo uznałem, że O. nie będzie zainteresowana. Nigdy nie przepadała za tego rodzaju filmami, serialami więc uznałem, że to samo będzie z GoT. Po pierwszym sezonie zrobiło się o nim głośno, więc drugi zaczęliśmy już oglądać razem. Z tym, że O. nie wiedziała co się działo w pierwszym sezonie i tak trochę marudziła. Dopiero po odsłuchaniu superprodukcji pierwszej części na prawdę wkręciła się w ten serial. I tak od trzeciego sezonu razem już nie możemy się doczekać kolejnych sezonów.

    Opis serialu na portalu filmweb:
    Gra o tron na FilmWebie


    Łinter is koming

    Pierwszy serial  jaki oglądałem, w którym nie ma czegoś takiego jak "główny bohater". A nawet jak pojawia się jakaś "ważniejsza" postać to z automatu podwaja się szansa na to, że stary dziadek (R.R. Martin) zabije ją w ten czy inny sposób jeszcze w danym sezonie. Pamiętam jaki szok przeżyłem pod koniec pierwszego sezonu, gdy jedna z "głównych postaci" zostaje zabita. Pomijam fakt, że takie masowe eliminacje bohaterów zdarzają się regularnie! Z wyliczeń wynika, że ok 133 znane postacie zginęły od pierwszego odcinka - wynik zdecydowanie wysoki :)

    Najważniejsze plusy serialu w punktach:

    1. Rozbudowana fabuła. Jest tak rozbudowana, że niektóre postacie potrafią nie pojawić się na ekranie nawet przez cały sezon. Ilość różnych wątków jest olbrzymia. Wielki szacunek dla R.R. Martina za ogarnięcie takiej ilości historii.

    2. Muzyka. Świetna, zapadająca w pamięć. Bardzo dobrze dobrana do klimatu serialu.

    3. Sceneria. Piękne miasta, zamki i krajobrazy. HBO naprawdę dobrze przygotowało ten serial.

    4. Nieprzewidywalność. To chyba jedyny serial jaki znam, którego losów nie da się przewidzieć (oczywiście nie czytając książek). Słyszałem historię o tym, że Martin za każdym razem, gdy ktoś pyta go o to co będzie w następnej książce uśmierca jakąś główną postać :D

    5. Smoki :D

    6. Sceny walki, Również bardzo dobrze przygotowane, realistyczne.

    7. Serial łączy w sobie elementy psychologii, manipulacji, taktyki, wątki miłosne i wiele innych. Przez co można nazwać go "uniwersalnym" - każdy może znaleźć coś dla siebie.

    8. Postacie. Każda z postaci jest nam szeroko przedstawiana (o ile zdąży na tyle długo pożyć). Mamy czas się do niej przyzwyczaić. Są tak skrojone, że albo się je lubi (np. Daenerys) albo nienawidzi (Joffrey). 

    Szczerze zazdroszczę wszystkim, którzy mają przed sobą 5 sezonów :) Ja z niecierpliwością czekam do kwietnia na 6!

    Pozdrawiam!

    niedziela, 6 grudnia 2015

    Cesarka na życzenie - jestem za!

    Jestem za cesarką na życzenie. 
    Ba, sama się na taką decyduję. 

    Zdaję sobie sprawę, że temat jest kontrowersyjny. I że tym wpisem narażam się na społeczny ostracyzm, bo mało kto jest w stanie znieść odmienne zdanie w tej kwestii. Chociaż na szczęście tolerancja jest coraz większa.

    Na wstępie zaznaczam, że poród mam ciągle przed sobą i życie zweryfikuje moje poglądy.
    Kocham swoje dziecko i chcę dla niego jak najlepiej, to oczywiste. Dla siebie również. I dlatego wybieram poród przez cesarskie cięcie.

    Co wpłynęło na moją decyzję?



    Dopóki nie zaszłam w ciążę nawet nie myślałam o tym temacie, jakoś nigdy mnie nie dotyczył i nie zdawałam sobie realnie sprawy, że i mnie kiedyś czeka poród. Być może zawsze podświadomie czułam, że jak już bym miała zdecydować się na dziecko, to nie urodzę inaczej niż przez cięcie. Może wpływ na moją decyzję miało to, że moja mama zakończyła tak trzy swoje ciąże. Jednak nie należało to do przyjemnych wspomnień, raczej traumatycznych - znałam tylko opowieści o rozciętym brzuchu, ogromnym bólu, narkozie i niepewności. Dlatego wątpię żeby właśnie to mnie przekonało.

    Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży przewertowałam cały internet w poszukiwaniu merytorycznych informacji o porodzie. Przeczytałam też książkę "W oczekiwaniu na dziecko" Heidi Murkoff, która wiele mi rozjaśniła. Brałam pod uwagę także poród siłami natury, a w zasadzie siłami kobiety, bo natura mało ma do porodowego wysiłku:P 

    Chwilami ulegałam tym wszystkim argumentom o mistycyzmie, cudzie narodzin itp. I zgadzam się całym sercem z tym, że poród naturalny to piękne wydarzenie pełne magii. Dopóki nie zejdziemy na ziemię i realia polskich szpitali, gdzie rodzącą kobietę traktuje się jak mięso, bez żadnego poszanowania godności ludzkiej. Nie mówiąc już o kompetencjach personelu, który lekceważąc zagrożenia, często doprowadza do tragedii. I wywołuje ogromną traumę. 

    Robiąc "wywiad środowiskowy", to znaczy konsultując temat z koleżankami/znajomymi, które mają większe doświadczenie przekonałam się, że praktycznie ŻADNA nie zdawała sobie sprawy wcześniej z rzeczywistości i konsekwencji, i że gdyby mogły cofnąć czas albo decydować ponownie, nie wahałyby się wydać każdej kwoty na dobrą opiekę i rozwiązanie przez CC. Nasłuchałam się historii o tym jak lekarze na silę próbowali udowodnić, że kobieta ważąca 45 kg da radę urodzić 4,5 kg dziecko. O tym jak wszystko po porodzie było porozrywane. O tym jak były traktowane w szpitalu i o wielu, wielu innych sprawach... 
    A mama zawsze mi mówiła: "ucz się na błędach innych", więc skorzystam z rad.

    Poród naturalny - zagrożenia



    Mam wrażenie, że odnośnie porodu naturalnego obowiązuje niejaka zmowa milczenia - lekarze i położne bardzo do tego zachęcają, mówią tylko o zaletach, natomiast konsekwencje są bagatelizowane i przemilkiwane. Dlaczego? Przecież kobiety powinny móc decydować świadomie, co jest dla nich lepsze, a nie mogą tego stwierdzić jeśli nie przedstawi się im potencjalnych zagrożeń. 
    W toku ewolucji człowiek stracił łatwość przeżywania porodu na rzecz wyprostowanej postawy ciała - budowa ludzkiej miednicy znacznie utrudnia przyjście dziecka na świat.
    Moim zdaniem poród SN stanowi dużo większe zagrożenie dla zdrowia i życia dziecka, szczególnie jeśli jest prowadzony przez opieszałych lekarzy i położne, którzy nie wiadomo w jakim celu zwlekają z decyzją o CC. Dlaczego ktoś obcy ma decydować, który moment trudnego porodu jest odpowiedni na CC. Dlaczego nie słuchać w tej kwestii rodzących, które wiedzą co im mówi ciało.

    Jakie zagrożenie niesie poród siłami natury?

    1. Owinięcie dziecka pępowiną, niedotlenienie i ryzyko zamartwicy - co może prowadzić do poważnych konsekwencji jak porażenie mózgowe czy inne choroby OUN (ośrodkowego układu nerwowego). Czyli w prostych słowach może to spowodować, że nasze maleństwo zostanie upośledzone na całe życie.

    2. Wypadnięcie pępowiny - również może doprowadzić do niedotlenienia. Konsekwencje takie same jak wyżej.

    3. Wycieńczenie porodowe dziecka i zniekształcenie główki wskutek długotrwałego porodu, a także krwiaki na główce dziecka. Dziecko rodzi się ze stożkowatą główką.

    4. Użycie narzędzi - kleszcze, próżnociąg - nie wyobrażam sobie, żeby moje dziecko miało być dosłownie wyrywane za pomocą jakichś narzędzi. I w czym to jest dla niego lepsze niż spokojne wydobycie z brzucha "na zimno"? Co więcej może spowodować to wyrwanie rączki czy nóżki ze stawu.

    5. Nacięcie lub pęknięcie krocza - rana okropna, boląca, w miejscu utrudniającym normalne funkcjonowanie (to już chyba lepiej na brzuchu, nie?), a naprawa nieprawidłowo zszytego krocza nie podlega refundacji z NFZ.

    6. Pęknięcie szyjki macicy. 

    7. Ból podczas stosunku.

    8. Nietrzymanie moczu. gazów i kału.

    9. Hemoroidy.

    10. Wypadanie macicy.

    Pewnie jest jeszcze mnóstwo możliwych konsekwencji fizycznych, nie wspominając o psychicznych, ale te wymienione wystarczająco do mnie przemawiają. 

    Poród poprzez cesarskie cięcie - zagrożenia

    Oczywiście cesarskie cięcie również niesie pewne ryzyko i nikt nie zagwarantuje pełnego powodzenia operacji, jednak w tym przypadku wierzę, że lekarze przejmują większą odpowiedzialność za przebieg zabiegu i bardziej się starają. Serio. Tym bardziej jeśli jest to zabieg planowany, wykonywany 'na chłodno" przez lekarza prowadzącego pacjentkę.

    Możliwość wystąpienia powikłań przy CC:

    1. Uszkodzenie pęcherza moczowego lub moczowodu.

    2. Krwotok wymagający podwiązania tętnic macicznych lub wycięcia macicy.

    3. Wtórne krwawienia lub krwotoki wymagające przetoczenia krwi lub powtórnego otwarcia jamy brzusznej.

    4. Śródoperacyjne uszkodzenie jelit lub pooperacyjna niedrożność jelit.

    5. Powstanie przetoki dróg moczowych.

    6. Powikłania zakrzepowo- zatorowe.

    7.Zapalenie otrzewnej.

    8. Zakażenie rany pooperacyjnej.

    9. Zapalenie pęcherza moczowego.

    10. Powstanie urazów u noworodka podczas otwierania macicy lub wydobywania płodu.



    Moja decyzja o planowanym cięciu cesarskim jest przemyślana i naprawdę świadoma. A znalezienie położnej i lekarzy, którzy maja takie samo zdanie jak ja wcale nie było trudne i tylko mnie w swym przekonaniu utwierdziło. Anestezjolog, który będzie o mnie dbał podczas operacji powiedział, że przeprowadził 14 000 takich zabiegów i zdecydowanie uważa, że poród poprzez CC jest dużo bezpieczniejszy. To samo mówią mój ginekolog i położna. Wierzę, że to najlepszy wybór zarówno dla mnie jak i dla dziecka, że ominie nas udręka porodu, i że w spokoju i przede wszystkim bezpiecznie przywitam moje dziecko na świecie. A ból i blizna po operacji? Przecież ból minie a blizny nie będzie widać, więc czym tu się przejmować:)




    sobota, 5 grudnia 2015

    Dziadki polecają serial cz. III - "House of cards"

    Cześć :)

    Serial o polityce robionej w USA. O tym jak władza zmienia ludzi, a może odkrywa to co w nich siedzi? Serial, który ogląda nawet Barack Obama :)
    Jak dla mnie Kevin Spacey urodził się do tej roli i to dzięki jego genialnej grze aktorskiej "wciągnęliśmy się" w ten serial.

    Opis serialu na portalu filmweb:
    Domek z kart na FilmWebie :)



    Dwa sezony i trzeci

    Serial jest nadal w naszym top, choć trzeci sezon znacznie osłabił jego pozycję.
    Od innych seriali wyróżnia go również sposób "wypuszczania" na platformie Netflix.
    Cały sezon jest od razu wrzucany, przez co nie musimy czekać przez kolejne tygodnie na to, co się wydarzy dalej. Oczywiście uzależnione jest to od naszego czasu i cierpliwości. Cierpliwości dlatego, że akcja budowana jest bardzo dobrze i czasem dobrze jest zrobić sobie kilka dni przerwy między odcinkami :) 

    Największe plusy:

    1. Gra aktorska Kevin'a. Lubię go jako aktora, ale to jest jego najlepsza, życiowa rola. Powinien za nią dostać Oscara! Gra tak dobrze, że odnosi się wrażenie, że właśnie tak się zachowuje w życiu :)

    2. Solilokwium. Podczas akcji Francis Underwood (Kevin Spacey) odwraca się "do nas" i tłumaczy co się dzieje, dlaczego postąpił w dany sposób i co chce osiągnąć. Dzięki temu rozumiemy wszystkie intrygi i zależności. Zdecydowanie jest to coś co wyróżnia ten serial na tle pozostałych.

    3. Małżeństwo Underwood. Zwłaszcza w pierwszych dwóch sezonach robi ogromne wrażenie. Czuć wzajemny szacunek do siebie, zrozumienie swoich potrzeb i wspólną chęć osiągnięcia zamierzonych celów. Zarówno Francis jak i Claire są osobami bardzo ambitnymi, dążącymi do postawionych przed sobą celów. Oboje są również świetnymi manipulatorami co skwapliwie wykorzystują.

    4. Muzyka. Kolejny serial z bardzo dobrą muzyką. Warto przesłuchać całą ścieżkę dźwiękową. Sama czołówka z tą muzyką wprowadza niesamowity klimat.

    5. Postać Claire - piękna, zadbana, wysportowana, zawsze świetnie ubrana. Prawdziwa dama z klasą, jej styl jest naprawdę inspirujący. Do tego prowadzi organizację charytatywną i udziela się przy ONZ. Niby kobieta - anioł, ale to tylko skrupulatnie przemyślany wizerunek, który ma ułatwiać osiąganie celów. W rzeczywistości jest zepsutą, pozbawioną wyrzutów sumienia manipulatorką - nie ma skrupułów nawet w działaniach  wymierzonych przeciwko własnemu mężowi.

    6. Nieprzewidywalne zwroty akcji - nigdy nie wiemy do czego posuną się państwo Underwood'owie. Zabójstwo? Serio?

    Główni bohaterowie, mimo iż zepsuci do szpiku kości, potrafią okazać ludzką twarz i zatroszczyć się o innych...
                                            ... o ile nie koliduje to z ich interesami :) I mimo swych naprawdę ciemnych stron jednak budzą sympatię, aż się im kibicuje w tych intrygach. 

    Polecamy serial wszystkim, którzy lubią elementy psychologiczne, manipulacyjne, kryminalne i przede wszystkim polityczne.